Thursday, November 17, 2016

Nalesniki

Nie bedzie mowy o jedzeniu, ani o slodkich placuszkach z jablkami, Bedzie natomiat o zdziadzialych facetach ktorym nic juz sie nie chce. Ot takie nalesniki. Nienawidze jak kobiedy wyrazaja sie o swoich mezach per "nalesnik". moj nalesnik to, a moj nalesnik tamto. Zniszczyly mi panie jeden z lepszych obiadow... na poczatku nie wiedzialam wogole o co chodzi.. no bo przeciez nalesniki nie leza na kanapie, i nie wynosza smieci, i nie naprawiaja kranow. (jak sie okazalo mezowie tez czesto tego nie robia, moze stad wlasnie podobienstwo) na polskiej grupie na naszym kochanym fejsbuczku Panie czesto odnosza sie do swoich mezow wlasnie per nalesnik. nic mi tak nie dzialalo na nerwy do momentu kiedy to zaczelam sie nad tym zastanawiac. ponoc sie mowi ze maz jest wlasnie jak nalesnik. znaczy ze pierwszego trzeba wyjebac. No i kuzwa chyba cos w tym jest! no bo ktorej kiedykolwiek udal sie nalesnik za pierwszym razem? ze wyszedl taki okraglutki przysmazony do odpowiedniego stopnia, ale nie spalony? Haaa! niektore cala miche ciasta potrafia spierdolic a nalesnika nie usmaza... no ale nie wszyscy moga byc takimi dobrymi kucharzami jak ja. A nawet ja nie usmaze pierwszego nalesnika tak jakbym chciala. No wiec siup i go do kosza. I tu sie wlasnie pojawia porownanie nalesnika do meza. Moze byc bo do mojego, bo prawie 5 lat po slubie z lekka reka moge powiedziec ze spierdolilam tego nalesnika. Rozgotowalam go zupelnie. zamiast jedrny i okragly wyszedl spalony, nieksztaltny i jeszcze duzo narzeka... a wiec 7 lat zwiazku. wooow! Brawo sama sobie bije za kazdym razem jak sobie pomysle ile to lat juz podbijam karte na tym samym zakladzie. i to jeszcze cholera za darmo i bez benefitow dla zatrudnionych. Tak sobie mysle ze nawet w wiezieniu ludzie w kuchni i na zmywaku sie zmieniaja. a u mnie? u mnie nie zmienia sie nic. Na poczatku byly ohy i ahy i owacje na stojaco. A czesto nawet i fajerwerki bez okazji. a teraz? teraz to juz zaplaki ledwo sie odpalaja. A zaczelo sie od sniadania... od najwazniejszego posilka dnia. Otorz w czasach kiedy to moja tesciowa a nie byla jeszcze moja tesciowa a jedynie matka mojego chlopaka, stoczylysmy niema wojne o to ktora bedzie przygotowywala sniadanka do pracy dla naszego ukochanego chlopca. No i Asia jak to Asia nie ugina sie w niczym wygrala walke, Tesciowa zawiesila bron i przekazala mi klucz do lodowki. No i siedem lat pozniej mysle sobie, kobieto o cos ty sie kurwa klocila... No bo wygrywajac prawo do robienia mojemu chlopakowi sniadnania do pracy, wygralam rowniez prawo do robienia mu obiadow i kolacji, do sprzatania po nim, prania jego brudow, wynoszenia jego smieci, i wyciskania mu pryszczy z tego jednego miejsca na plecach ktorego jego paluszki nie sa zdolne dosiegnac. No wiec istne wow! Dla mlodej dziewczyny ktora wlasnie po raz pierwszy wyprowadzila sie z chlopakiem do wlasnego mieszkania bylo to poprostu spelnienie marzen. Moj chlopak polega w stu procentach na mnie... Nie jest to juz takie fajne gdy moj maz i dziecko polegaja na mnie w stu procentach. No ale nauczylam go to mam. co mam? a no kupe prania, sprzatania i gotowania mam. Takze drogie panie jezeli kiedykolwiek jestescie w sytuacji gdzie wprowadzilyscie sie do swojego chlopaka, bron boze nie robcie mu kanapek.

Tuesday, November 15, 2016

Parowka

Swiat oszalal! ludzie ubieraja dzwony i dzinsowe koszule, czytaja audiobooki, psy chodza do fryzjera i spa, a moj kot lata z parowka w gebie i na wszystkich... warczy. tak! dokladnie tak jest. od trzech dni maltretuje ta parowe. moze zaczne od poczatku. Parowka nie jest prawdziwa a zabawkowa, waciana, obszyta w kawalek rozowej szmatki i kupiona na przecenie w IKEI jako jedna z miliona zabawek mojej corki Neli. Otorz ta wlasnie niefortunna paroweczka, ten niewielki serdelek, przypadkowo wpadl w posiadanie mojego kocurka. No i lata z nia i podrzuca... i nie byloby z tym zupelnie zadnego problemu jesli nie robilby tego kuzwa o trzeciej nad ranem, bo jak wytlumaczysz kolezankom zes jest nie wyspana bo twoj kociak trzepal parowe do rana i nie pozwolil ci spac? no jak? pytam sie. no normalnie sie nie da... a do tego jeszcze warczy na mnie skubany. tego nauczyl go moj drugi przygarniety syneczek Bubus. Bubus jest kundelkiem o niewielkich gabarytach wiec jedyna jego bronia jest jego niewyparzony pyszczek, a drze go przy kazdej okazji, ostatnio zaczal ujadac jak dzik bo WYDAWALO MU SIE ze ktos pukal do drzwi. a jestem pewna ze mu sie wydawalo poniewaz to ja stuknelam sie kolanem w biorko. A wiec wracajac do tematu warczacego kota z parowka, moja psina nauczyla koteczka tej jakze zbytecznej umiejetnosci. Warczy na niego dosyc czesto to sie kocina nauczyla. szkoda ze sie tak szybko nie nauczyl sikac do kuwety. wybiurczy talent ma  chyba... no coz chcialam kotka to mam. wiec siedze sobie na lozku i nagle slysze warkot jak u pit bulla conajmniej... mysle sobie co ta moja psina chce od tego kota, no wiec wstalam i zmierzam w kierunku owych zwierzat patrze a tu pies jak nigdy nic siedzi i patrzy na kota, a ten w pozycji uzbrojonej, nastroszyl piora, parowka zacisnieta w szczekach na znak ze nie odda bez walki i ryczy na znudzonego bubusia. no to patrze na psa z mina jak po wtorkowych wyborach on na mnie z mina jakby kot wlasnie na niego nawrczal i poszlismy spowrotem do pokoju... nie wiem czy powinnam doszukiwac sie moralu w tej opowiesci, ale jesli juz to chyba ze w zyciu nic nie powinno mnie juz zaskoczyc... nawet warczace koty z parowka.

Monday, November 14, 2016

Chora c.d

Dzien trzeci
W srode wygladalam juz jak pelnoetatowy pacjent z OJOMU. We flanelowej pizamce i  szlafroku do ziemi z gilem po pas, oczy podkrazone husteczki wystaja z kieszeni, nawet wynalazlam tani wozek inwalidzki na ebay'u ale Nela (moje 3 letnie dziecko) stwierdzila ze jestem troche zbyt dramatyczna wiec nie kupilam. Ale fakt faktem jestem chora. Temperatura w srode dobila 40ki, chloera a ja taka mloda. a gardlo wygladalo jak nieodkryty lad na ktory balabym sie pojechac. no a w srode mam klase w szkole i co tu teraz zrobic. Przeciez nie pojde przebrana za pacjenta bo halloween bylo 2 tygodnie temu ale ubierac i myc sie tez mi sie specjalnie nie chce. No wiec poszlam na kompromis i zalozylam dres i czapke i maz zawiozl mnie do klasy na test. jak tylko skonczylam, oznajmilam nauczycielce ze z moich ust zieje zarazkami i wrecz mnie wygonila z posesji szkoly. Plan udany wracamy z mezulkiem do domu. Zapomnialam rowniez dodac ze dzie jest dzien 3ci mojej choroby a maz jest w blogiej nieswiadomej ze cokolwiek ze mna jest nie tak, To sie chlopak zdziwi jak nie zastanie go jutro w domu obiadek po pracy. No wiec wracamy do domu, ja powtarzam co wieczorna rutyne z medycyna klade sie spac. dalej mnie telepie, temperatura nie spada, ale noc przetrwalam. W czwartek myslalam ze dostane list z fundacji o ostatnie zyczenie ale byly same rachunki. Dziadki do mnie nie schodza. pewnie nie spodziewali sie ze zejde szybciej od nich i boja sie pokazac swoje triumfalne miny... albo poprostu boja sie ze sie zaraza. po pracy przyszla do mnie mama. ooo i tu sie wlasnie zaczyna. otoz przyszla do mnie moja mama, kochana mamusia. nie zeby zapytac jak sie czuje anie czy mi w czyms pomoc, rzucila mi jakis antybiotyk na stol i mowi do mnie daj mi 25dolarow za leki no to wyjelam dziecku ze skarbonki dwie dychy i wreczylam jej wymeczony, zrolowany banknocik. No bo skad ja niby mam miec 25 dolarow gotowki w domu. Sorry nela mama ci wynagrodzi. No wiec dalam jej pieniadze i pytam czy babcia moglaby mi ugotowac ubiad bo ja ledwo stoje wiec chcialabym sie polozyc. po czym poszlam do lozka. nie minela inuta slysze trzasknie w kuchni jakby ktos garami rzucal woda sie leje, mysle se co jest i wystawilam leb zeby zobaczyc a tam mamuska, najwyrazniej nie zadowolona trzaska sie garami probuje zrobic mi obiad. podziekowalam uprzejmie mowiac "jak masz sie tak tluc to zostaw to" po czym odwrocila sie na piecie i opuscila miejsce mojego zamieszkania. nigdy do konca nie zrozumiem tej kobiety... za 3 minuty wrocila. ale nie ze cala czy cos tylko jej glowa wrocila. przez drzwi znaczy sie, i krzyknela nie wiem o co znowu fochy strzelasz, i znow zniknela w otchlani. a ja zglupiala stoje dalej z pusta patelnia w lapie... w piatek rano slysze niewinne pukanie do drzwi i odrazu wiem ze wyslala szpiega, babcia. zeszla i z przepraszajacym wyrazem twarzy usiadla niesmialo na boku fotela jakby tam bakterie mojego zakazonego ciala osiedlaly sie od poniedzialku. pogadalysmy chwile przez sciane po czym babcia wyemigrowala na drugie pietro. po poludniu zaczela sie wojna otorz zeszla babcia z juz obrazona matula, i ta pyta mnie co mam zamiar zrobic na nastepny dzien na MOJEJ corki urodziny, na co ja odpowiedzialam ze nie mam zamiaru nic robic poza skladaniem zyczen i jedzeniem tortu, na co matula odpowiedziala ze moze bym grilla zrobila, wiec ja oslupiala bo nie dosc ze dalej wygladam jak postac z Walking Dead to na dodatek jest zimno, co tu duzo gadac, odmowilam. kolo 5 tak sie zle czulam ze poprosilam brata zeby mnie podwiozl przychodni. a tam 5 osob na krzyz wiec mysle sobie szybko pojdzie. NIE POSZLO :( siedzialam w poczekalni ponad 2h az wkoncu otworzyly sie drzwi wstaje i czuje jak serce mi wali, pot leci po plecach, nogi jak z waty poliki czerwone, a usta drza jak przy pierwszym pocalunku... nie, nie. oczywiscie ze sie nie zakochalam, chora jestem i lekarka wezwala moje nazwisko. No wiec po 5h w przychodni i zastrzykach w oba policzki i to nie na twarzy i wypisanej recepcie maz przywiozl mnie do domu. a tam na czatach siedziala matula... a po cos ty tam polazla? nie moglas isc jutro? a nie moglas wziasc auta tylko cie tak wozic i przywozic?? na szczescie bog obdarzyl mnie wybiorczym sluchem wiec bez slowa pomaszerowalam do swojej jednostki spoczynkowej. C.d.n

Chora

To byl ciezki tydzien, i tak, tak, wiem ze dzis dopiero poniedzialek. Ale mi nie chodzi o kalendarzowy tydzien tylko o ostatnie siedem dni. Moze od tego powinnam byla zaczac... A wiec ostatnie siedem dni to byla poprostu tragedia. zaczelo sie niewinnie, Poniedzialek wieczor, mama pisze smsa czy jade do Home Depot po kwiatki. No ba! Pewnie ze jade, nie ze mam szczegolne zainteresowanie lub nawet chec kupowania kwiatkow w listopadzie ale lubie lazic po sklepach. A ze dziadki zawitali do nas z Ojczystej Polski, babcia zajela tylne siedzenie w aucie. Pasy zapiete muzyka skrecona prawie do minimum, nikt sie nie odzywa, mama prowadzi. jedziemy na zakupy!!! no wiec lazimy po tym Home Depot a mnie cos zaczyna trzesc i babcia mi cos tu ze zle wygladam... ja? zle wygladam pfff tez cos. no ale patrze w lustro no rzeczywiscie cos niewyraznie, wiec wracamy do domu. Termometr dziecku zakosilam (bo jej kosztowal 50 dolcow a ja nie bede siedziala 10min ze szklem pod pacha) no i pyk go do ucha. 3 sekundy i wynik jest, no i tak, rzeczywiscie jest goraczka. 38.5 no to jak na dorosla kobiete przystalo - napisalam do mamy co mam robic? no to dala mi matula liste co sie robi w wypadku goraczki, wiec natarlam sie kamfora od stop po uszy, zaprzylam rumianku z miodem, napchalam czosnku do wszystkich widocznych dla oka dziur i pomaszerowalam pod koldre. No ale niestety choroba juz sie zakorzenila, goraczka nie spadla a jeszcze odezwaly sie migdalki. ahh te piekielne migdalki. po co one komu do zycia potrzebne i dlaczego jeszcze ich nie wycielam to jest pytanie warte odpowiedzi... no ale coz skoro tam gdzies sa to musza dac o sobie znac no wiec bola. ale nie tyle ze bola, (a bola piekielnie) to jeszcze polykac nie moge! i jak ja mam przezyc bez polykania? co mozna zjesc nie polykajac? powietrze? ja sie pytam bo panikuje. no ale okolo poludnia okazalo sie ze nie umre jak nie zjem schabowego z ziemniakami na sniadanie i troche sie wyluzowalam. no wiec drugiego dnia dalej bylam chora i wygladalo na to ze lepiej nie bedzie... Nie bylo

Jaki tytul?

Mialo byc oryginalnie ale bedzie prosto. Bo ja lubie prosto. Prosto walic z mostu (zazwyczaj co mi slina na jezyk przyniesie, z roznymi konsekwencjami) prosto walic do celu (zazwyczaj chodzi tu o lodowke) no i ostatnio wracac prosto do domu, bo co tu duzo gadac len sie zrobilam i tyle. No wiec moze powinnam zaczac od tego jak ja sie tu wogole znalazlam ( a tu, to znaczy na fotelu z laptopem na kolanach, mruzac oczy do monitora bo okulary za daleko) No wiec dzis rano, przyszedl ten dzien kiedy to wstajac z lozka czulam ze sie wyspalam. Naprawde, kazda czesc mojego ciala mowila mi dzien dobry, jest to dosc niespotykany fenomen, gdyz co ranek czuje sie jakgdybym zmartwychwstala a nie obudzila sie po cudownie przespanej nocy. Takze jak sami widzicie byl to szczegolny dla mnie poranek (szczegolny rowniez ze wzgledu ze dzis po raz pierwszy od tygodnia czulam sie jak czlowiek a nie jak nosiciel smiertelnej choroby - anginy, ale o tym w kolejnym poscie) a wiec jak na szczegolne poranki przystalo siegnelam po  iPhona, w sumie to wpadl mi w lapki niemalze sam no i zanim zdarzylam przetrzec lewe oko, palec sam nacisnal aplikacje. Fejsbuk, fejsbuczek, ahhh ten fejsik no normalnie az mnie palce piekly jak jezdzilam po ekranie no i co? no wlasnie co... otoz jeszcze w zeszlym tygodniu kazda pani na owym fejsiku zajmowala sie "profesjonalna fotografia rodzinna", ale  mimo ze trendy fejsbukowe trzeba przyjmowac za swoje jak kazanie na mszy niedzielnej, ja sie kariery nie podjelam. No moze nie oficjalnie bo na telefonie mam kilka amatorsko wyedytowanych zdjec swojego szkaraba. no i swojego psa... i kota... i nowych lampek... a nawet znajdzie sie i pare poduszek. ale do czego zmierzam. otorz dobrze mi sie zylo w tym swiecie gdzie wszyscy nagle stali sie profesjomalistami w trzaskaniu fotek, ale dzis? dzis moja rownowaga zostala zgwalcona! otorz jak juz powiedzialm wchodze na tego fejsbuka patrze i co widze? blogerki!! kurna wszystkie wziely sie za pisanie swoich historii zyciowych. widac fotografia im nie wyszla. i o czym pisza? aaa o wszystkim. co jesc, czego nie jesc, w co sie ubierac, w co sie absoulutnie nie ubierac, blog o polityce, blog o antypolityczny, blog o seksie, o braku seksu (ten musi byc naprawde smutny wiec nawet nie wchodzilam) dziwne ze zadna nie podjela sie napisac o swojej tesciowej. Moze ja beda ta pierwsza?? to by bylo cos! No wiec patrzac na te wszystkie blogerki i te wszystkie ich "artykuly" pomyslalam sobie" Aska!! przeciez tobie buzia sie nie zamyka. moze zamiast ciagle gadac i gadac (a sluchac sie juz naprawde nie moge... glos mam denerwujacy) pisz! no to pisze =D a wam? milego czytania.